Pamiętam jak wracałam z Krupówek ostatniego dnia pleneru. Byłam bardzo smutna i chyba podświadomie nie chciałam być sama. Przysiadłam się do Przemka, który siedział na ławce przed wejściem do pensjonatu i malował domek z naprzeciwka. Uraczył mnie spokojną i jak zwykle miłą rozmową, pozwalając tym samym zapomnieć na te parę chwil o moich zmartwieniach.
Nie wiem jak on to robi, że jest taką fantastyczną osobą.
2010/06/28
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
:) robaczki :):*
OdpowiedzUsuń