2010/05/31

tarczyn w szklanej butelce

Pamiętam jak tata pękał z dumy, gdy pokazywał mi orientalną stronę świata. W tym celu zabierał mnie m.in. do "chińczyka", by częstować sajgonkami. Gdy chciał, żebym poczuła się luksusowo, do każdego tego typu obiadu kupował sok w szklanej butelce: pomarańczowy lub czarną porzeczkę, najczęściej Tarczyna.

2010/05/27

gondola

Pamiętam jak zmuszono mnie do podróży gondolą po jeziorze przed Pałacem Łazienkowskim. Większą radość czerpałam z oglądania pawich piór, ale nikt mnie nie chciał słuchać. Zostałam przegłosowana.

2010/05/26

wyścigi konne na służewcu #2

Pamiętam jak całe drzewo pokryły czerwone tramwajarze, wzbudzając we mnie tym samym obrzydzenie i panikę.

2010/05/24

kuchnia

Pamiętam jak siedziałam na taborecie i zamęczałam mamę pytaniami typu "Kiedy spaghetti będzie gotowe?"
Mamy mają niesamowity dar tworzenia posiłków z niczego. Moja robi najlepsze grzane kanapki, kiedy lodówka świeci pustkami.

2010/05/19

dworek na wyścigach

Pamiętam jak znajomi mamy mieszkali w tym dworku i często przychodziłyśmy ich odwiedzać. Szalenie podobał mi się łuk porośnięty winoroślą przed gankiem, szczyt dostojności. Taki dom to był inny świat. Wszędzie tajemnicze schodki, okienka, skrytki. Na terenie posesji znajdował się garaż, zielona ławka, zjeżdżalnia, wiśnia i ogródek z truskawkami - wszystko co potrzebne. Raz próbowałam zrobić fikołka na zaniedbanym trzepaku - kawałki starej farby wbiły mi się w dłonie.

2010/05/15

wyprowadzka

Pamiętam jak tata obrócił się na pięcie i wyszedł. Na tej zdrowej pięcie, bo drugą nogę miał w gipsie. Stałam w przedpokoju. Zdążyłam tylko za drzwiami zauważyć jego kolegę, który na niego czekał. Nie przypominam sobie, żeby tata się ze mną żegnał. Z resztą chyba takie były reguły tej gry - miałam nie zauważyć, że coś się zmienia. Za każdym razem gdy pytałam się mamy o tajemnicze wyjście, odpowiadała krótko: "Niedługo wróci". I tak przez jakieś 5 lat. Temat "rozstania" moich rodziców po dziś dzień nosi znamiona tabu.

2010/05/13

łazienki królewskie

Pamiętam jak mama często zabierała mnie do tego parku. W Łazienkach Królewskich najbardziej intrygował mnie zegar słoneczny i duże ryby. Ostatni raz wybrałyśmy się tam wspólnie, by układać serię pytań do moich "Złotych myśli", które było niezbędnym wyposażeniem każdej piątoklasistki. Wyglądało to jak zawsze: mama pisała, ja siedziałam na ławce i patrzyłam. Świeciło łagodne, wieczorne słońce. Mama była spokojna, ale zdawało mi się, że myślami była gdzie indziej.

2010/05/12

murale z patelni

Pamiętam jak pierwszą widoczną rzeczą po wyjściu z metra była "Fontanna" Duchampa. Bardzo lubiłam murale na ścianach "patelni", popełnione przez studentów Akademii Sztuk Pięknych. Były dla mnie próbą okiełznania i ucywilizowania miejsca żyjącego własnym życiem. Dadaistyczny pisuar jednocześnie pasował do artystów Metra Centrum. Czy komuś jeszcze przeszkadza pan Paweł "Chairman" grający na krześle?
Trwają prace nad odnowieniem murali - tematem przewodnim jest piłka nożna. Temat tak bardzo mi obcy, że już tęsknię za Duchampem.

2010/05/11

kolory

Pamiętam jak wracałam autobusem nr 174 ze szkoły. Wiedziałam, że świeciło słońce i rosło dużo mleczy, ale nie przywiązywałam do tego wagi. Przyzwyczaiłam się, że wszystko jest czarno-białe i "za mgłą". Tego majowego dnia coś się zmieniło - pierwszy raz od dwóch lat świat wyglądał inaczej. Przez szyby autobusu nr 174 zobaczyłam, że mlecze są żółte, a bezchmurne niebo jest niebieskie. Na drzewach rosły zielone liście, a bloki z wielkiej płyty wcale nie były szare. Poczułam taki spokój, jak nigdy. Czarno-biały czas wreszcie dobiegł końca.
Depresja to straszne gówno.

2010/05/07

ogródek babci

Pamiętam jak babcia uczyła mnie zrywać truskawki, wyjaśniała różnicę między wiśnią a czereśnią i pozwalała jeść agrest ze swojego ogródka. Lubiłam nawijać na palec zakręcone łodygi winogron. Godzinami szukałam pięciopłatkowych kwiatuszków fioletowego bzu, bo podobno przynosiły szczęście. W ogródku babci straszne mi były jedynie duże pająki na cienkich nóżkach i pokrzywy.

2010/05/06

marek miller

Pamiętam jak Marek Miller powiedział do naszej grupy: "Pytajcie o wszystko, co chcielibyście wiedzieć, bo za chwilę zniknę z waszego życia." Wykład trwał skromne dwie godziny.
Pan Marek zrobił jedną rzecz, dzięki której nie zapomnę tego spotkania, wbrew jego przeczuciu - opowiedział nam swoją "klatkę". Będąc kiedykolwiek w Kazimierzu nad Wisłą, będę wiedziała, że murek przy Klasztorze jest dla kogoś symbolem piękna, spokoju i spełnienia.
Wiem, że niedoświetlone, ale ważne.

2010/05/04

kot

Pamiętam jak tata przyniósł mi kota. Pies był zazdrosny o nowego ulubieńca domowników, kot zaś pogardzał, mruczał i bardzo mnie intrygował. Do tamtej pory nie zdawałam sobie sprawy, że przyjemnie jest posiadać takiego kota. Ojciec nazwał go Pinda, dając tym samym żywe świadectwo swojego specyficznego poczucia humoru.
Po tygodniu tata zabrał Pindę do swojego mieszkania, a po miesiącu wypuścił na wolność. Jedyną pamiątką po kocie są ślady jego brudnych łapek po tym, jak ojciec rzucił nim "za karę" o ścianę w kuchni.