Pamiętam jak dziadek zabierał mnie zimą na najwyższą osiedlową górkę, tzw. Kopę Cwila na Ursynowie. Nie mama, nie tata, tylko własnie dziadek stawiał sobie za punkt honoru nauczenie mnie jazdy na nartach i skręcania na sankach. Całe szczęście, że uczestniczyłam w najważniejszej lekcji, gdyż inaczej miałabym cierniowy krzak wbity w twarz.
2010/12/28
sanki
Pamiętam jak dziadek zabierał mnie zimą na najwyższą osiedlową górkę, tzw. Kopę Cwila na Ursynowie. Nie mama, nie tata, tylko własnie dziadek stawiał sobie za punkt honoru nauczenie mnie jazdy na nartach i skręcania na sankach. Całe szczęście, że uczestniczyłam w najważniejszej lekcji, gdyż inaczej miałabym cierniowy krzak wbity w twarz.
2010/11/20
mediolan
2010/11/13
cygańska rapsodia
2010/10/31
wyścigi konne na służewcu #4
Jeszcze zanim Służewieckie Wyścigi zbankrutowały do bólu, za wstęp na gonitwy nie trzeba było płacić 5 zł, a na VIP-owską trybunę mogłam wejść, gdy tata zamienił tylko słowo z ochroniarzem. Przez zbity tłum przebijaliśmy się w stronę barierek, aby obserwować efektowny finał wyścigu. Przecież córeczka tatusia musiała zobaczyć czy jej złoto-brązowy koń wygrał.
2010/10/17
wisła
Wisła nierzadko bywała świadkiem moich porażek.
2010/10/16
olga
Ta klatka jest tak krótka, jak mrugnięcie oka. Piękna dziewczyna o słowiańskiej urodzie, którą pierwszy raz przypadkiem zauważyłam w wakacyjnej scenerii, stała się wkrótce po tym jedną z ważniejszych osób w moim życiu, którą zapamiętam na zawsze.
2010/08/19
frania
2010/08/14
42
Pamiętam jak tata wrócił po swoim wielkim wyjściu i oznajmił, że teraz wszystko będzie inaczej. Nowe mieszkanie na terenie Wyścigów miało być szybko wyremontowane, po czym mieliśmy tam zamieszkać we trojkę i przypominać coś na kształt rodziny. O dalszych losach mieszkania nr 42 będę jeszcze wspominać, jednak już tutaj zdradzę, że swoich zabawek tam nigdy nie wniosłam. Piszę dzisiaj o tym, bo teraz robię krok w zupełnie przeciwną stronę. I to właśnie przy tej okazji przypomniały mi się ambitne plany mojego ojca, które przegrały z alkoholem. Wraz z nimi wizje o jakiejkolwiek namiastce rodziny.
2010/08/04
różowa mysza
Pamiętam jak mama wiązała ogon mojej pluszowej myszy na kokardkę, abym nie udusiła się nim w nocy. Nie mogłam zasnąć bez swojej różowej przyjaciółki, nie było też żadnej innej przytulanki ponad nią. Obecnie jestem zbieraczem dziwnych maskotek, ponieważ różową myszę zagryzł parę lat temu mój brązowy pies.
2010/08/01
sierpień
Pamiętam jak pierwszy poniedziałek sierpnia oznaczał długą podróż pociągiem nad morze. Do tego dnia siedziałam na walizkach i czekałam na początek miesięcznego urlopu mamy.Sierpień był beztroskim miesiącem piasku w butach, jagodzianek na plaży i kolorowych szkiełek wyrzucanych na brzeg przez fale.
2010/07/29
służeźnia
Pamiętam jak "młodzi spod Przychodni" rozpalali grilla na terenie osiedlowego Ośrodka Zdrowia. Smaczny zapach kiełbasek roznosił się po służewieckim skwerku, dodając swoistego uroku późnym, wakacyjnym wieczorom.
2010/07/25
motylek
Pamiętam jak łapałam motyle do pudełka w kształcie włoskich lodów. W dzieciństwie byłam przekonana, że wszystko żywi się trawą, a wyścielając nią wspomniane pudełko zapewniam mojemu motylowi wieczne życie.
2010/07/23
ognisko
2010/07/07
pokrywka z zegarkiem
Pamiętam jak tata ustawiał wskazówki mojego plastikowego zegarka na czas swojej następnej wizyty. Cierpliwie tłumaczył, że odwiedzi mnie ponownie, gdy mała wskazówka będzie na dwójce, a duża na dwunastce. Zawsze czekał przed drzwiami mieszkania na wybicie umówionej godziny, aby punktualnym przybyciem wzbudzić mój podziw i pisk radości. Pewnego dnia tata przed wyjściem nie ustawił już wskazówek, a ja tym samym przestałam go wypatrywać.
2010/07/05
survival 7
Pamiętam jak siedziałam na ławce z widokiem na zielony most i dwie wieże Ostrowa Tumskiego, bojąc się wrócić do domu. Zamiast baranów liczyłam rowerzystów i uczyłam się na pamięć kształtu chmur odbijających się w Odrze. Ten jeden gorzki raz moja utopia zamieniła się w piekło. Survivalem okazał się być nie tylko Przegląd Sztuki.
Pewnych rzeczy nie powinno się pamiętać.
2010/06/28
zakopiański plener
Pamiętam jak wracałam z Krupówek ostatniego dnia pleneru. Byłam bardzo smutna i chyba podświadomie nie chciałam być sama. Przysiadłam się do Przemka, który siedział na ławce przed wejściem do pensjonatu i malował domek z naprzeciwka. Uraczył mnie spokojną i jak zwykle miłą rozmową, pozwalając tym samym zapomnieć na te parę chwil o moich zmartwieniach.Nie wiem jak on to robi, że jest taką fantastyczną osobą.
2010/06/26
blok w tęczę
Pamiętam jak namawiałam tatę, by pomalować nasz szary blok w tęczę. Czułam się bardzo niesprawiedliwie, że okoliczne wieżowce są ocieplane i malowane na jasne kolory, a naszego czteropiętrowca skutecznie omijał ten zabieg. Byłam przekonana, że tata kiedyś weźmie drabinę, a potem mnie na barana, i stworzymy piękną grafikę tęczy nad klatkami.
2010/06/23
bańki
Pamiętam jak mama poprosiła babcię, żeby postawiła mi na plecach tzw. bańki. Strasznie się tego bałam, bo wpierw trzeba było je rozgrzewać ogniem, poza tym okropnie wyglądało to już na plecach. Płaczem wymusiłam na babci obietnicę zakupu nowej lalki Barbie w ramach zadośćuczynienia i naprawdę uwierzyłam, że ją dostanę. Kolejne parę lat czekania na marne.
2010/06/19
metro centrum
Pamiętam jak na stacji metra Centrum moją uwagę przykuł rysunkowy billboard. Reklamował dni otwarte w WSR, i chociaż po maturach chciałam wyparować, zapisałam sobie www szkoły i poszłam ją odwiedzić. Skromny billboard zadecydował o mojej przyszłości. Dzisiaj mam zawód, pracę i miłość, a wszystkie moje wcześniejsze plany wywróciły się do góry nogami. Przypadek sprawił, że jest najlepiej.Zaskakujące, ile potrafi się zmienić w przeciągu trzech lat.
2010/06/18
oszą
Pamiętam jak mama stała pod Auchanem i pytała się ochroniarza, którędy trafi do "Oszą". Podróż do Piaseczna zawsze była fascynująca i oferowała wiele wrażeń. Głównym punktem wyprawy był przejazd ul. Puławską wzdłuż muru wyścigowego, na którym widniało od groma oryginalnych graffiti.Przystanek na żądanie "XXI wieku" znajduje się niemalże w szczerym polu, w drugiej strefie biletowej. A graffiti na Puławskiej już wcale nie jest ciekawe.
2010/06/14
pierwsza komunia
Pamiętam jak mama popłakała się ze złości na 10 minut przed wyjściem do Kościoła. Moje włosy jak zwykle nie chciały się ułożyć tak, jak chciała, a jedzenie nie potrafiło się samo ugotować.
Jetem jej bardzo wdzięczna za to, że ubrała mnie w najskromniejszą sukienkę komunijną jaką do tej pory widziałam. Byłam jednak zła, że nie mogłam założyć tego dnia białych rękawiczek.
2010/06/08
wyścigi konne na służewcu #3
Pamiętam jak przy samej bramie pyliły ogromne dwa drzewa, a ja stałam przed nimi i przygarniałam "biały śnieg". Pyłki wplatały mi się w długie włosy. Słońce zawsze paliło, ale moje ulubione lipy koiły cieniem nagrzaną głowę.
2010/05/31
tarczyn w szklanej butelce
Pamiętam jak tata pękał z dumy, gdy pokazywał mi orientalną stronę świata. W tym celu zabierał mnie m.in. do "chińczyka", by częstować sajgonkami. Gdy chciał, żebym poczuła się luksusowo, do każdego tego typu obiadu kupował sok w szklanej butelce: pomarańczowy lub czarną porzeczkę, najczęściej Tarczyna.
2010/05/27
gondola
Pamiętam jak zmuszono mnie do podróży gondolą po jeziorze przed Pałacem Łazienkowskim. Większą radość czerpałam z oglądania pawich piór, ale nikt mnie nie chciał słuchać. Zostałam przegłosowana.
2010/05/26
wyścigi konne na służewcu #2
Pamiętam jak całe drzewo pokryły czerwone tramwajarze, wzbudzając we mnie tym samym obrzydzenie i panikę.
2010/05/24
kuchnia
Pamiętam jak siedziałam na taborecie i zamęczałam mamę pytaniami typu "Kiedy spaghetti będzie gotowe?"
Mamy mają niesamowity dar tworzenia posiłków z niczego. Moja robi najlepsze grzane kanapki, kiedy lodówka świeci pustkami.
2010/05/19
dworek na wyścigach
Pamiętam jak znajomi mamy mieszkali w tym dworku i często przychodziłyśmy ich odwiedzać. Szalenie podobał mi się łuk porośnięty winoroślą przed gankiem, szczyt dostojności. Taki dom to był inny świat. Wszędzie tajemnicze schodki, okienka, skrytki. Na terenie posesji znajdował się garaż, zielona ławka, zjeżdżalnia, wiśnia i ogródek z truskawkami - wszystko co potrzebne. Raz próbowałam zrobić fikołka na zaniedbanym trzepaku - kawałki starej farby wbiły mi się w dłonie.
2010/05/15
wyprowadzka
Pamiętam jak tata obrócił się na pięcie i wyszedł. Na tej zdrowej pięcie, bo drugą nogę miał w gipsie. Stałam w przedpokoju. Zdążyłam tylko za drzwiami zauważyć jego kolegę, który na niego czekał. Nie przypominam sobie, żeby tata się ze mną żegnał. Z resztą chyba takie były reguły tej gry - miałam nie zauważyć, że coś się zmienia. Za każdym razem gdy pytałam się mamy o tajemnicze wyjście, odpowiadała krótko: "Niedługo wróci". I tak przez jakieś 5 lat. Temat "rozstania" moich rodziców po dziś dzień nosi znamiona tabu.
2010/05/13
łazienki królewskie
Pamiętam jak mama często zabierała mnie do tego parku. W Łazienkach Królewskich najbardziej intrygował mnie zegar słoneczny i duże ryby. Ostatni raz wybrałyśmy się tam wspólnie, by układać serię pytań do moich "Złotych myśli", które było niezbędnym wyposażeniem każdej piątoklasistki. Wyglądało to jak zawsze: mama pisała, ja siedziałam na ławce i patrzyłam. Świeciło łagodne, wieczorne słońce. Mama była spokojna, ale zdawało mi się, że myślami była gdzie indziej.
2010/05/12
murale z patelni
Pamiętam jak pierwszą widoczną rzeczą po wyjściu z metra była "Fontanna" Duchampa. Bardzo lubiłam murale na ścianach "patelni", popełnione przez studentów Akademii Sztuk Pięknych. Były dla mnie próbą okiełznania i ucywilizowania miejsca żyjącego własnym życiem. Dadaistyczny pisuar jednocześnie pasował do artystów Metra Centrum. Czy komuś jeszcze przeszkadza pan Paweł "Chairman" grający na krześle?
Trwają prace nad odnowieniem murali - tematem przewodnim jest piłka nożna. Temat tak bardzo mi obcy, że już tęsknię za Duchampem.
2010/05/11
kolory
Pamiętam jak wracałam autobusem nr 174 ze szkoły. Wiedziałam, że świeciło słońce i rosło dużo mleczy, ale nie przywiązywałam do tego wagi. Przyzwyczaiłam się, że wszystko jest czarno-białe i "za mgłą". Tego majowego dnia coś się zmieniło - pierwszy raz od dwóch lat świat wyglądał inaczej. Przez szyby autobusu nr 174 zobaczyłam, że mlecze są żółte, a bezchmurne niebo jest niebieskie. Na drzewach rosły zielone liście, a bloki z wielkiej płyty wcale nie były szare. Poczułam taki spokój, jak nigdy. Czarno-biały czas wreszcie dobiegł końca.
Depresja to straszne gówno.
2010/05/07
ogródek babci
Pamiętam jak babcia uczyła mnie zrywać truskawki, wyjaśniała różnicę między wiśnią a czereśnią i pozwalała jeść agrest ze swojego ogródka. Lubiłam nawijać na palec zakręcone łodygi winogron. Godzinami szukałam pięciopłatkowych kwiatuszków fioletowego bzu, bo podobno przynosiły szczęście. W ogródku babci straszne mi były jedynie duże pająki na cienkich nóżkach i pokrzywy.
2010/05/06
marek miller
Pan Marek zrobił jedną rzecz, dzięki której nie zapomnę tego spotkania, wbrew jego przeczuciu - opowiedział nam swoją "klatkę". Będąc kiedykolwiek w Kazimierzu nad Wisłą, będę wiedziała, że murek przy Klasztorze jest dla kogoś symbolem piękna, spokoju i spełnienia.
Wiem, że niedoświetlone, ale ważne.
2010/05/04
kot
Po tygodniu tata zabrał Pindę do swojego mieszkania, a po miesiącu wypuścił na wolność. Jedyną pamiątką po kocie są ślady jego brudnych łapek po tym, jak ojciec rzucił nim "za karę" o ścianę w kuchni.
2010/04/30
smródka
Pamiętam jak Mariusz wieczorami wyciągał mnie na spacery po osiedlu. Czasami brał Sabę, chorego Rottweilera. Czasami proponował piwo, obowiązkowo ulubione Królewskie. To on nauczył mnie błyskawicznego picia - "Szybko, szybko, za 3 minuty Marta będzie na gadu-gadu."
"Smródka" może nie jest najpiękniejszym pseudonimem Potoku Służewieckiego, ale przyjemnie siedziało się nad nią na tych rurach.
2010/04/29
wyścigi konne na służewcu
Pamiętam jak spędzałam tam każde wakacje. Tereny "zza muru" znam jak własną kieszeń. 10 lat temu był tam jeszcze zielony garaż przy bramie nr II, szereg kurników i waga dla koni. Coś zakuło mnie w sercu, gdy zobaczyłam też brak huśtawki na polanie, obok ogródka mojej babci. Ważne posągi mojego dzieciństwa znikają wraz z uderzeniem młotka, lub nową warstwą farby olejnej.
O Wyścigach będzie jeszcze dużo. To miejsce jest jedną, wielką, tętniącą "klatką".
2010/04/28
spacery
Pamiętam jak brałam udział w wieczornych spacerach w tym gronie. Jedyny moment w ciągu dnia, kiedy schodziło się z ringu w zatłoczonym mieszkaniu - taka przerwa w walce. Gorzkie i bardziej szczerze rozmowy. Gwiazdy na niebie, szumiące drzewa i biegający pies. Trochę to już niewyraźne.
2010/04/27
park saski
Pamiętam jak największą radość sprawiały te śmiesznie skaczące wróbelki, które wyjadały pokruszone "słodkie szyszki" prosto z ręki. Sandały pod ławką, wata cukrowa i kłębiaste chmury na niebie.
2010/04/26
plac zabaw
Pamiętam jak plac zabaw to było 100% drewna. Piaskownica, wiecznie oblegana huśtawka i nieśmiertelna ciuchcia z trzema wagonikami. Najwięcej adrenaliny dostarczał odważny skok z wysokiej na pół metra lokomotywy.
Nowe, kolorowe place zabaw wzbudzały sensację i entuzjazm. Szybko jednak ustępowały rozczarowaniu, które towarzyszyło niekończącym się naprawom plastikowych zabawek.
2010/04/23
plac piłsudskiego
Pamiętam jak Plac Piłsudskiego ciągnął się po horyzont. Mając metr dwadzieścia wzrostu ciężko było stawić czoła Warszawie.
Dodatkowe pół metra tego nie zmieniło, moje miasto nadal jest wyzwaniem.
2010/04/20
kabaty
2010/04/18
pętla

